środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 32

~*~

Co się do cholery stało?
Tańczyłem z Alex, było nawet fajnie, ale później wyszła i Nancy z Zaynem...tutaj się już urywa.
Jestem głodny i... zamknięty??
- Heej! Głodny wampir czeka na przyjaciół, którzy dadzą mi coś do jedzenia i mnie wypuszczą.
Panowała cisza, dziwna cisza.
Mam dziwne wrażenie że kiedyś tutaj byłem, ale kiedy?

~Alex~

Harry od czasu gdy się obudził krzyczał bez przerwy, było to już męczące.
- Louis, ja zaraz oszaleje! - Stanęłam tuż przy drzwiach.
- To dopiero początek przygody. - Westchnął.

Wyszłam do lasu, pomyślałam że taki spacer dobrze mi zrobi.
Zauważyłam Zayna, który rąbał drewno na opał, podeszłam do niego i zabrałam mu siekierę.
- Co ty...? - Spojrzał zdezorientowany.
- Możemy porozmawiać?
- Możemy, ale nie zabieraj mi tego gdy rąbie drewno.
- Wybacz - Oddałam mu ostre narzędzie.
- Co wy mu daliście?
- O co ci chodzi?
- Do whisky na balu.
- Ahh, kwiaty irysu.
- Jak to działa?
- Cóż, jak połączysz to z alkoholem to odpływasz w słodki sen, irys nas osłabia...pamiętaj! księżniczko.
Patrzyłam na rozlatujące się drewno na boki, to wszystko wydawało mi się być chore, usiadłam na pieńku obok Malika.
- Kiedy to się skończy? - Zapytałam.
- Nie wiem.

Wróciłam do "domku", chłopaki siedzieli na podłodze. Harry wciąż denerwował nas wszystkich, jak to możliwe że nie boli go gardło?
Zaryzykowałam, weszłam do niego.
- Alex, co wy mi robicie?
- Robimy coś co wyjdzie ci na dobre - Usiadłam obok niego.
- Co mi może wyjść na dobre?!
- Będziesz tym Harrym, którego poznałam i uważałam za wzór jak chyba każdy uczeń tej cholernej szkoły.
- Tamtego Harrego już nie ma.
- Ja nigdy nie tracę nadziei, wierzę że wrócisz do nas. - Dotknęłam jego policzka.
Jego zielone oczy przeszyły całe moje ciało. Poczułam jak przechodzą mnie dreszcze, czułam jak łzy napływają mi do oczu, wyszłam i pozamykałam drzwi.
Otarłam łzy i położyłam się na łóżku.

                                                           ***
 Plaża, morze i gorące słońce.
Woda delikatnie moczyła moje stopy. 
- Pięknie tu, prawda?
- Jest niesamowicie.
Odwróciłam się w stronę Harrego, podszedł do mnie i pocałował, namiętnie tak jak chciałam już od dawna. 
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie...
Chwila, co się tutaj dzieje ?
- Zawsze chciałem cię tutaj zabrać, chciałem żeby to było nasze małe miejsce - Objął mnie w talii. 
- Harry, wszystko ok?
- No a dlaczego nie, zgłodniałem. 
- HARRY NIE MIESZAJ MI DO DIABŁA W GŁOWIE !!!
- ZAPOMNIJ!!! 
Już podchodził do mnie, gdy nagle...

                                                 ***

- Ej, ej, wszystko ok ? - Zobaczyłam nad sobą twarz Tomlinsona. 
- Harry miesza mi w głowie, wszedł do mojego snu...nie wiem jak, ale to zrobił. 
- Musisz być odporna. 
Chłopaki poszli zbadać teren, zostałam sama i nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 31

~*~

- Weźmiesz te balony ? - Zapytał Liam, podając mi czerwone i czarne balony.
- Jasne, mmm... czarne i czerwone, krew i mrok? niesamowicie.
- Wampirzy bal.
- Już jutro - Powiedziałam wchodząc na na drabinę.
- Będzie świetna zabawa, jesteś gotowa?
- Raczej tak.

Przygotowania szły pełną parą, do sali wszedł Prof.Louis z Prof.Harrym.
- Alex, nie wiedziałem że jesteś w sekcji dekoracyjnej - Zaśmiał się Louis.
- Amm...nie jestem, ale jakoś chciałam pomóc - Zeszłam z drabiny i stanęłam tuż obok.
- Dodamy to do dodatkowych punktów - Dodał Liam.

Harry jak to Harry, milczał.
Wzięłam pudła i pokierowałam się do wyjścia.
Dlaczego wszystko jest takie...dziwne?!
Miałam się wrócić do sali, wpadłam na Prof. Harrego, jak ja tego nie znoszę.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - Powiedział chłodno.
Spojrzałam w jego oczy które nabrały koloru szmaragdowego, nieświadomie wstrzymałam oddech.
- Potrzebujesz...jakiejś, nie wiem pomocy ? - Zapytał.
Słucham?! Czy wredny Harry Styles mój nauczyciel łowiectwa...zapytał mnie o pomoc?!
- Cóż, mam parę pudeł do przeniesienia jak tak bardzo chc..Pan chce to może je Pan przestawić. - Szybko go wyminęłam i weszłam do sali.
Czy on mnie sprawdza? Spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach.
Louis i Liam wyszli. Pięknie, ja i Styles razem w jednej sali...w tej sytuacji to dobry pomysł?

- Gdzie będą stoły? - Zapytał szybko.
- Po lewo, przy drabinkach.
- Ten czerwony obrus zostawić czy spalić ? - Podał mi czerwony materiał.
- Lepiej go zostawmy.

Podszedł do pudeł i zaczął toczyć jakąś teorię, czy to nastawienie do balu go tak zmieniło ?!
- Co jest z tobą do cholery nie tak ? - Wypaliłam po czym chwyciłam się za usta.
- Słucham? - Uniósł jedną brew.
- Najpierw każesz mi się nie zbliżać...po czym sam proponujesz pomoc i siedzisz sam na sam w moim towarzystwie...czy to nie jest do cholery...nie wiem, dziwne?
- Panno Lahey, pomoc uszlachetnia a co do zbliżania to się tyczy ciebie a nie mnie bo jestem twoim profesorem.

Stałam cała zszokowana i gapiłam się na niego jakby powiedział coś w stylu "Masz fioletowe mysie uszy i koński ogon". Nie wyglądało to za dobrze.
- Ja swoje skończyłam, skoro Pan chce pomagać to przeniesie Pan to pudło na strych...kobiety nie powinny się przemęczać. - Podałam mu pudło i wyszłam.

NASTĘPNEGO DNIA BAL.

Wyjęłam z szafy swoją czarną błyszczącą sukienkę z jednym rękawem.
- Będzie świetna - Uśmiechnęła się Mery, zakładając swoją zieloną sukienkę do połowy uda.
- Tak myślisz?
- Pewnie, zrobię ci kłosa a makijaż zrobisz sobie sama, ale usta musisz mieć czerwone.
- Mmm, bo ja tak kocham ten kolor - Powiedziałam z ironią.
- Przestań, będziesz świetnie wyglądać.
- Jak uważasz, ale ja będę tam tylko przez...godzinę?
- Co ty mówisz ?
- Nie znoszą tego typu imprez, jeżeli możemy nazwać to imprezą - Powiedziałam zakładając sukienkę.
- Przestań, tutaj jest tak...inaczej.
- Daj spokój. Włosy będą rozpuszczone.
- Jak to ?
- Normalnie, nie mam na co się stroić.
- Rób jak uważasz.
Poszłam do łazienki, zrobiłam sobie szybki makijaż i udałam się na dół, gdzie czekali wszyscy uczniowie.
- Alex, myślałam że nie przyjdziesz - Przybiegła Nancy.
- Dlaczego miałabym nie przyjść ?
- No tak, gotowa ?
- Gotowa, ale zestresowana.
- Nie możesz pokazywać uczuć. Pamiętaj.
- Mhm - Mruknęłam.

Po chwili u mojego boku stała Mery. Weszliśmy na salę, jak to zwykle bywa przemówienie dyrektorki, podziękowania dla uczniów.
Nalałam sobie ponczu, Niall powiedział że dla pewnych uczniów będzie lepiej gdy krwi nie będzie.
Ludzie zaczęli tańczyć w parach, na co nie mogłam patrzeć iż jak mówiłam wcześniej...nie znoszę tego typu rzeczy.
- Sama ?
- Oh, Zayn, jak widać - Powiedziałam popijając poncz.
- Czemu nie tańczysz ?
- Nie lubię.
- Oh, ja jakoś też nie przepadam.

- ZAYN! Szukałem cię razem z Liamem.
- Rozmawiałem z naszą Alex.
- Alex, nie zauważyłem cię, dobrze się bawisz ?
- Jak mysz w łapie kota - Mruknęłam.
- Słyszałem - Powiedział Harry.
- Oh, no tak zapomniałam, wampirze zdolności. - Odstawiłam kubek, Zayn odszedł a ja miałam go wyminąć, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu.
- Poczekaj.
Zamilkłam.
- Chciałbym byś zatańczyła ze mną.
- Słucham?!
- No tak, walca, potrafisz ?
- Owszem.
- Naprawdę?
- Ale nie mam ochoty na tańce.
- Boisz się ?
- Kogo? Pana? Raczej nie, nie chcę tańczyć.
- Czyli się boisz zatańczyć wśród tych uczniów?
- Nie, moja mama tańczyła walca i mnie nauczyła.
- To pokaż - Powiedział głośniej a jak to oczywiście chciał uczniowie zwrócili na niego tą cholerną uwagę.
- Panno Alex, walc angielski to jest w tej szkole obowiązkowy, jak nie umiesz to po co tutaj jesteś? Jak umiesz to pokaż to - Wysunął rękę do przodu.
Zaczęły się szepty, westchnęłam i podeszłam do niego, chwyciłam jego dłoń po czym dostałam dreszczy.
- Dlaczego? - Syknęłam.
Odpowiedź, jego lekki uśmiech.
W sali rozległa się muzyka walca, poczułam na swoich plecach jego dłoń, ciężko było mi nie okazywać żadnych przy tym emocji. Wszyscy kierowali wzrok na nas Alex tańczy z nauczycielem.Świetnie. Parkiet nagle zrobił się dla nas większy, swobodnie się poruszaliśmy.
- Faktycznie, umiesz.
- Tylko to Pan chciał sprawdzić ?
- Nie, chciałem z tobą zatańczyć.
- Dlaczego ja Panie Styles ?
- Beatris by się przykleiła, a tobie ufam, że nic takiego nie zrobisz.
- Owszem, nie zrobię.
- I to w tobie lubię.
- Czyżby? Ja nie wiem co w Panu lubię...ostatnio...mam mało powodów.
- Nie bądź nie miła, mamy piękny wieczór. - Pochyliłam się, poczułam jego oddech na swojej szyi, wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.
- To prawda, jest piękny i o dziwo spokojny.
- Bo to bal a bal to etykieta.
- Dlaczego Pan nie może taki być codziennie, każdy dzień to etykieta, Panie Styles.
Tymi słowami zakończyłam rozmowę i taniec, wyszłam z sali jak poparzona.
Wyszłam na zewnątrz, chłopaki wszystko naszykowali, Nancy i Zayn teraz wykonają swoją robotę.

Wszystko się cholernie dłużyło, ale udało się Zayn zachęcił go na wypicie whisky, nie wiem co działa na wampiry, że przypala im skórę i zasypiają.
Niall i Zayn wpakowali go do bagażnika i jak ustalone było wcześniej podzieliliśmy się na grupki.
Pojechaliśmy dwoma samochodami. Po godzinie byliśmy na miejscu, pobiegłam do domku i otworzyłam drzwi i udałam się do korytarzyka z następnymi drzwiami.
Tam chłopaki położyli Harrego który spał. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszliśmy do pokoju.
Piekło dopiero się zacznie. Zeszło nam więcej niż się spodziewałam, na balu miałam być godzinę a byłam dwie godziny, akcja miała nam zejść przynajmniej godzinę a zeszła nam o wiele więcej, wszystko robimy z cholernie dużym opóźnieniem.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 30

~*~

Przygotowywania szły pełną parą, pojechałam z Louisem do domu w którym przebywałam gdy wilki zaatakowały naszą szkołę.
Weszliśmy do środka,przewietrzyliśmy cały dom,zapach był nie do zniesienia.
- Gdzieś tu były drzwi. -Dotknął ściany na której były przyklejone zielone tapety.
- Co?! - Podeszłam do niego i spojrzałam się na ścianę.
- Zerwijmy to cholerstwo ! - Zaczął rozrywać tapety.
- Yhm, jak chcesz - Powiedziałam i zaczęłam robić to samo co on.
Obok regału,faktycznie były drzwi.
Louis podszedł i je otworzył, panowała tam wilgoć, skrzywiłam się na sam widok wąskiego korytarzyka, gdzie były jeszcze pomieszczenia.
- Co to za miejsce?
- Tutaj, kiedyś przetrzymywaliśmy twoich kolegów...często było tak że zabierali nam ludzi, a tutaj się je zmuszało by dostarczyli nam informacji, głupie co?
- I w tych małych klitkach będziemy trzymać Harrego?
- Tutaj jest okno i roleta z małą jeszcze zasłonką - Powiedział wchodząc do małego pomieszczenia w którym nic nie było oprócz właśnie tego okna i miejsca na łańcuchy.
- Musimy go chyba skuć - Rzuciłam.
- Cóż, ty na tym lepiej się pewnie znasz - Powiedział oschle, żałowałam że to powiedziałam.
- Wezmę łańcuchy od Leiszy.
- Musimy o tym porozmawiać, Alex.
- O czym? Ja...
- Musisz w końcu podjąć decyzję!
- Louis, ja...muszę tam chodzić i to wiesz z jakich przyczyn.
- Wilki cały czas się przenoszą i nie mają stałego pobytu, rozumiesz?! W tym domku...możesz dokonywać przemiany, nasze relacje z wilkami są gorsze bo oni wchodzą na nasze terytorium, a my na ich. Dyrektorka dostała powiadomienie, że jak tak dalej będzie doprowadzimy do wojny.
- Ja, nie wiedziałam...
Usiadłam na zimnej podłodze, schowałam głowę w kolanach, Louis miał rację, muszę podjąć decyzję. Tego się obawiałam.

Wracaliśmy do szkoły w ciszy, pokierowałam się do pokoju, spakowałam książki i zeszyty.
- Masz zajęcia dzisiaj? - Zapytała Mery.
- Nie, ale idę się pouczyć do biblioteki a przy okazji nadrobię zaległości, muszę nadrobić semestr.
- Mogę ci pomóc.
- Chętnie, sama nie dam rady.
- Będę twoją korepetytorką, Nancy dała mi całą twoją kartę i przerabiałam wszystko, pozwoliłam sobie zerknąć - Objęła mnie ramieniem.

Udałyśmy się do biblioteki, usiadłyśmy na dywanie i rozstawiłyśmy książki.
- Pierwsze co musimy zrobić to tą przeklętą historię i wypracowanie na temat wojny secesyjnej, nie zdążyłam tego tknąć i później chemia i biologia i wiele innych.
- Daj mi część wypracowań, napiszę je za ciebie.
- Naprawdę? A co jak nas złapią?!
- Pamiętaj Alex, nie zapominaj kim jesteś, jak chcesz wszystko możesz.
Łatwo powiedzieć.
- Jakieś specjalne zdolności? - Zapytałam znużona.
- Coś w tym rodzaju, sama zobaczysz - Uśmiechnęła się.

Teraz sobie uświadomiłam jak bardzo brakowało mi przyjaciółki z którą można posiedzieć i porozmawiać. Dwanaście wypracowań z różnych przedmiotów i nauka,bal i reperowanie Harrego.
Nadchodził wieczór,zebrałyśmy książki z podłogi i wyszłyśmy z biblioteki. Mery wzięła część moich wypracowań.
Szłyśmy długim,ciemnym korytarzem. Świece w kinkietach nadawały jeszcze bardziej ponury wygląd niż za dnia, czerwony dywan tłumił dźwięk kroków. Stanęłyśmy na środku i spojrzałyśmy się na siebie.
- Słyszałaś? - Zapytała.
- Owszem - Odłożyłam torbę pod ścianę.
Milczałyśmy,czułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie.
Mery powoli podeszła do zakrętu,gdzie znajdował się korytarz z pokojami.Patrzyłam na nią i myślałam jak może zachowywać grację w tak cichych krokach.
Kroki zrobiły się głośniejsze,były szybkie i ciężkie.Mery automatycznie rzuciła się na osobę.Zamarłam.Na podłodze leżał mój ojciec.
- Wilk!
- Nie!Mery,zostaw go!! - Krzyknęłam.
- To wilk!!Pogięło cię?!
- Zostaw to mój ojciec.
- Słucham?!- Zeszła i podeszła do mnie.
- Wszystko ci wyjaśnię tylko go zostaw.
Posłuchała.
- Alex,musisz wracać.
- Nie mogę.
- Matka cię wzywa.
- Powiedz jej że teraz naprawdę nie mogę,nie czas.
- Ale ona...
- Przekaż jej i błagam nie przychodź tutaj.
- Ale...
- Jest telefon,nie możesz ot tak tu przychodzić,zabiją cię!
- W porządku.

Poszłam z Mery do pokoju,była zdezorientowana sytuacją jaka zapanowała.Usiadłyśmy na podłodze,Mery milczała a ja zaczęłam opowiadanie.
- Mery,ja jestem tą samą osobą co znasz od początku,nie zmieniaj tylko o mnie zdania.To trwa wszystko z pokolenia na pokolenie moja rodzina akurat pochodzi z rodziny wilkołaków i co jakiś przodek miał to w genach, ja w to nigdy nie wierzyłam a rodzina
nie mówiła mi o tym kim są, od urodzenia byłam skazana na wilkołaki, aż do momentu gdy ktoś mnie przemienił w wampira. Wszystko się zmieszało, wampir i wilk to coś potężnego,każdy się boi tego połączenia,jestem hybrydą.
- To dlatego znikasz? - Zapytała łamiącym się głosem.
- Tylko na czas przemiany i nigdy więcej.
- Nie zabijesz mnie?
- Głupia jesteś?Jestem tą samą Alex.
- Kto o tym wie?
- Nancy,Zayn,Louis i Niall z Liamem.
- A Harry?
- On...nie wie kim jestem i lepiej by tak zostało, Mery obiecaj że nikomu nic nie powiesz.
- Dlaczego?
- Grozi mi...śmierć.
- Co?!
- Bo stanowię zagrożenie dla obu pokoleń, jestem silniejsza od tych dwóch.
- Nikomu?!
- Nikomu!!! Mery, obiecaj mi to.
- Obiecuje.- Powiedziała z ciężkim tchem.
- Jestem tą samą Alex. Pamiętaj o tym.- Przytuliłam ją, a ona siedziała nieruchomo,zapewne ma teraz mętlik w głowie.
Wyszłam z pokoju,chciałam udać się do Nancy,ale natknęłam się na Harrego.
- Prof.Harry - Powiedziałam odsuwając się od niego.
- Kogo moje piękne oczy widzą? - Powiedział z uśmieszkiem.
"To fakt piękne oczy."pomyślałam.
- Widział Pan gdzieś Nancy?
- Poszła na obchód okolicy, a ty powinnaś być teraz w pokoju.
- Wcześniej jak...
- Bez dyskusji lub odbędziesz karę !- Powiedział podniesionym tonem, zaczęło się.
- Do zobaczenia - Warknęłam i wróciłam do pokoju.
Mery siedziała na łóżku i lekko się uśmiechnęła, położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEJ KOCHANI <3 WYBACZCIE MI ŻE TAK RZADKO DODAJE :') EGZAMINY SĄ ZARAZ PRZYPOMINAĆ TRZEBA MIMO ŻE SIĘ NIE CHCĘ, ALE GDY BĘDZIE JUŻ PO PROBLEMIE HEH MYŚLĘ ŻE ROZDZIAŁY BĘDĄ O WIELE CZĘŚCIEJ .

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 29

Tydzień później.
~*~

Byłam już zmęczona tymi przemianami,brakowało mi sił.Nancy i Zayn przyszli po mnie,widzieli po mnie że nie mam już siły.
- Jak ty wyglądasz? - Zmartwiła się Nancy
- Jak trup? Wiem...Łamiące się kości przez cały tydzień,problemy które odbijają się na mojej psychice i na dodatek na śniadanie jakaś kawa i steki a czasami sałatki,normalnie piękne życie.
- Jesteś strasznie blada,masz sińce pod oczami,wracamy i masz wypocząć. Nie będziesz na zajęciach.
- A poprawki...sińce to u mnie ostatnio normalność.
- Przyniosę ci je do pokoju, Zayn pomóż jej.
- Dam radę - Powiedziałam,wiedząc że nie jestem w stanie przejść taki kawał drogi do szkoły.
Powoli szliśmy przez las,nikt nic nie mówił. Każdy popłynął gdzieś daleko w myślach.
Czułam głód,zatrzymałam się nawet gdy nie minęliśmy nawet połowy.
- Głodna jestem - Ukucnęłam i chwyciłam się za włosy.
- Wziąłem torebkę,spodziewałem się że tutaj nie myślą o wampirach - Podał mi torebkę z czerwonym płynem.
- Dzięki- Uśmiechnęłam się do niego,otworzyłam opakowanie i wypiłam całą zawartość.
Wstałam i powoli ruszyliśmy,niespodziewanie Zayn wziął mnie na ręce,oparłam głowę o jego ramię i czułam jak zasypiam.

 ***

Obudziłam się w swoim pokoju,nawet nie poczułam kiedy położył mnie do łóżka. Był już wieczór, naprawdę przespałam cały dzień? Mery nie było,zapewne była na zajęciach. Powoli wstałam i powędrowałam do łazienki,spojrzałam na siebie w lusterku.
Nancy miała rację,wyglądam strasznie. Wzięłam gorący prysznic i zrobiłam inne rzeczy związane z moim wizerunkiem.Musiałam się ogarnąć bo nie może tak to dłużej wyglądać. Wzięłam kilka głębokich wdechów,ubrałam się w czarną bluzkę i krótkie spodenki. Lekko się umalowałam i wyszłam.Szukałam wszędzie Nancy ale nie mogłam jej znaleźć. Poszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie siedział Liam.
- Alex,co ty tutaj robisz ?
- Ja...Szukam Nancy.
- Poszła na obchód,przekazać jej coś?
- Nie,z resztą z tobą też mogę porozmawiać tylko zbierz resztę oprócz...
- Yhm,w porządku a to coś pilnego ?
- Musimy pomóc Panu obłąkanemu.
- Nie jest obłąkany.
- Nazywaj to jak chcesz...Chcę po prostu by wrócił do nas normalny Harry,za pół godziny widzimy się w bibliotece.
Skinął tylko głową.

Poszłam od razu do biblioteki,byłam zbyt niecierpliwa.
Gdy wszyscy się zjawili,rozejrzeliśmy się czy nigdzie nikogo nie ma. Były pusto. Louis znalazł kluczyk i zamknął nas od środka.Usiedliśmy wszyscy w kręgu i każdy spoglądał na siebie.
- Ok,zabieramy się mu na pomoc już od wielu tygodni. Nadszedł czas by coś zrobić.
- To nie jest takie proste,Alex - Powiedział z powagą Niall.
- Wiem o tym,ten domek w którym byłam gdy wilki naruszyły nasze terytorium,wciąż jest pusty ?
- Tak - Odpowiedział Zayn
- Więc tam go zabieramy.
- I co zamierzasz zrobić? - Zapytał Liam
- Głodzić go aż zasłabnie,będzie błagał a ja z nim będę siedzieć,spokojnie opanuje się jak mnie zaatakuje,potem hmm najmniej przyjemna rzecz bo samo głodzenie nie pomoże jak sami wiecie, "smażenie" na słońcu.
- Spróbujemy - Potwierdził Louis.
- Co na to reszta? - Spojrzałam się na wszystkich.
Reszta się zastanawiała,ale jednak przystało na tym pomyśle.
- Czyli wiemy co robić?
- Jak go zaciągniemy tam? On żyje własnym życiem - Podkreślił Niall
- Zayn ma z nim najlepsze relacje.
- Ja mam go tam zawieźć?
- Owszem - Skinęłam głową.
- Kiedy go tam zabierzemy?
- Po balu,za tydzień.
-  Czyli mamy już plan - Powiedział cicho Louis,patrząc uważnie na wszystkich.
- Na to wychodzi - Uśmiechnęłam się lekko.
- Oby się udało,chodźcie - Powiedział Liam i wyszedł.Ruszyliśmy za nim.
Cała szkoła żyła balem,dlaczego tylko mnie nie cieszył?Nie wiem.

Udałam się do biblioteki,usiadłam na fotelu i zaczęłam czytać książkę "Duma i uprzedzenie"
- Beznadzieja - Rozległ się za mną głos.
- A to niby dlaczego?
- Tytuł książki odnosi się do postawionej przez autorkę tezy,że pierwsze wrażenie często bywa mylące,a bliższa znajomość potrafi diametralnie zmienić opinię o innej osobie.
- Taa,coś takiego mi się przytrafiło - Odłożyłam książkę na półkę.
- Faktycznie beznadziejna - Dodałam.
- Mówiłem.
- Harry...
- Hmm?
- Czy możemy udawać że chociaż trochę jest między nami w porządku,naprawdę męczy mnie to już wszystko.

Milczał.Patrzył się na mnie i lekko się uśmiechnął.

- Nie masz przypadkiem teraz lekcji? - Spojrzał na zegarek.
- Nie,skończyłam już.
- W porządku,nie będę sukinsynem,ale trzymaj się ode mnie z daleka jak tylko się da,rozumiesz?- Chwycił mnie za ramiona,czułam jego oddech na swojej twarzy.
- A lekcje ?
- Będzie tak jak zwykle, po lekcjach masz mnie unikać jak ognia.
- W porządku - Próbowałam powiedzieć obojętnie, ale wiedziałam że mi to nie wyszło.
- Świetnie.
Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę, patrzyliśmy w sobie oczy, nagle ktoś wszedł do biblioteki.
Harry szybko poprawił płaszcz i wyszedł. Wbiłam wzrok w podłogę i zacisnęłam usta, tłumiąc łzy.
Wstałam i poszłam do siebie do pokoju.  

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 28

~*~

Siedziałem razem z resztą w pokoju nauczycielskim, każdy zajmował się papierkową robotą łącznie z Nancy. Do pokoju wbiegła Mery.
- Prof.Nancy!
Wszyscy oderwali się od swoich zajęć.
- Coś się stało ?
- Chodzi o Alex !
- Mów! - Wstała z miejsca i podeszła do niej.
- Ona...Nie panuje nad sobą...Nie wiem czy to zrobiła bo jej nie ma,ale...
- W jakim sensie? Gdzie ona jest?
- Chciała wyciągnąć mnie na polowanie,ale...Nie na zwierzęta.
Panowała cisza. Tłumiła wszystkie swoje emocje podczas polowania i zabija. Kiepskie rozwiązanie.

- Wyszła na polowanie - Stwierdził Zayn
- Nie wiem,ale jest dziwna od jakiegoś czasu.
- Mniej więcej od kiedy?
- Od miesiąca?Tak na pewno od jakiegoś miesiąca.
- W porządku,nie martw się my ją znajdziemy. - Podszedł do niej Niall.

Wszyscy wstali,ja postanowiłem zająć się swoimi sprawami.
- Harry,wstawaj! - Zarządził Zayn
- Ja nie idę! - Spojrzałem na niego.
- Ona uratowała ci życie teraz ty możesz jej pomóc,jak widzisz dziś jest ten dzień
- W bibliotece znalazłem jej książki na wypracowanie,to się nie liczy?
- Słuchaj! Dyrektorka może ci pozwoliła już prowadzić zajęcia,ale można to zmienić.Rada...Pamiętaj o tym. - Nachyliła się Nancy
- Niech wam będzie - Wstałem i wyszedłem.

~Alex~ 

Bary roją się od ludzi,wdychałam rześkie powietrze i weszłam do środka.
Usiadłam przy barze i patrzyłam się na barmana który był całkiem niczego sobie.
Zamówiłam sobie drinka i rozpoczęłam rozmowę z barmanem który nazywał się Aidan. Poszłam z nim do zaplecza,nie czekałam na żaden jego ruch,ale wyczułam panikę,wbiłam swoje kły w jego szyję,rozkoszowałam się każdą kroplą jego krwi,momentalnie moje plecy dotykały ściany,otworzyłam oczy przede mną stał Harry.
- Co ty tutaj robisz?! - Warknęłam.
- Chciałem zapytać cię o to samo.
Reszta zajęła się moją kolacją,co mi się nie podobało.
- Wracamy!!- Szarpnął mnie.
- Zostaw! - Wyrwałam mu się - Ty możesz,a ja nie ? - Uśmiechnęłam się.
- O czym ona mówi? - Podeszła do niego Nancy.
- O nic - Wysyczał i podszedł do mnie.
- Jak to o nic?! Ty...Wyłączyłeś uczucia i możesz się żywić ludźmi a ja nie? Trochę nie uczciwa gra,prawda?
- Alex,wracamy - Wzięła mnie pod ramię Nancy.

Wróciliśmy do szkoły,siedziałam w pokoju Nancy która mierzyła mnie wzrokiem.
- Muszę iść - Powiedziałam
- Nigdzie nie idziesz!!
- Mam się zmienić tutaj ?!
- Odprowadzę cię tam lub ktoś inny.

Nie wiedziałam co się ze mną dzieje,nagle zaczęło mi łupać w głowie.
- Harry! - Krzyknęła za drzwiami.
Momentalnie mój nauczyciel znalazł się w pokoju.
- Co?- Zapytał.
- Zostań z nią, tylko ty mi pozostałeś bo reszta poszła.
- Yhm, jeżeli muszę.
- Nie musisz,ale możesz sprawić mi tą pieprzoną przyjemność,a teraz wybacz i zamknij wszystko co jest możliwe w tym pokoju.

Zostaliśmy sami,usiadł naprzeciwko mnie i bacznie mi się przyglądał.
- Ładnie ci dzisiaj odbiło - Zakpił.
- Bez takich,ok?
- Stwierdzam fakty,tak nie uspokoisz swoich emocji czy jakkolwiek to nazwiesz.
- Owszem,to mi pomaga.
- Spójrz na siebie - Nachylił się nade mną,czułam jego oddech na swojej twarzy.
- To twoja wina! Gdyby nie ty nic by się nie stało - Wstałam i przywarłam go do ściany,trzymając go za kołnierz.
- Dlaczego moja?! - Odepchnął mnie z taką siłą że zakręciło mi się w głowie.
- To ty mnie przemieniłeś,to ty cały czas kłamałeś i to ty poszedłeś do Alzeny by mnie odnalazła gdzie byłam z wilkami,na cholerę to było? po co kazałeś mi wracać?!
Milczał, jego oczy błyszczały ale mimo wszystko nie okazywały żadnych emocji.
- Odpowiedz mi,dlaczego ?- Krzyknęłam z łzami w oczach.
- Sam nie wiem,żałuje - Usiadł.
- Żałujesz...A ja żałuje że poszłam Alzeny żeby dała ci drugie życie,myślałam że przy tym się zmienisz i tyle czasu straconego - Usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
Panowała cisza,Harry stał przy oknie odwrócony do mnie plecami.
Nie chciałam nic robić,nie mogę w to uwierzyć w to co on powiedział,spodziewałam się wszystkiego ale nie tego.Do pokoju wszedł Zayn,spojrzał się na mnie a potem na Harrego.
- Wychodzę - Warknął i trzasnął drzwiami.
Zayn był zdezorientowany,usiadł na fotelu i patrzył się na mnie.
- Powiesz mi co się stało czy mam milczeć?
- Stwierdził że to moja wina że pękłam,a to wszystko jego wina
- I rozumiem że mu to powiedziałaś.
- Powiedziałam,stwierdził że żałuje że zabrał mnie z mojej poprzedniej że tak powiem placówki tylko że ja powiedziałam coś czego nie chciałam powiedzieć - Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Co mu powiedziałaś ? - Przykucnął tuż przede mną.
- Że żałuje że poszłam z nim do Alzeny by mu pomogła.
- Cholera!Mocno.
- Nie dołuj bardziej,chcę iść do pokoju.
- Chodź - Wziął mnie za rękę i pociągnął.

Weszliśmy do pokoju ale nie mojego,spojrzałam się na niego.
- Mery jest w pokoju,męczyłaby cię ale za to tutaj możesz się położyć.
- Dziękuje - Usiadłam na łóżku i spojrzałam się na niego.
Zayn zdjął koszulkę i otworzył okna.Wstałam i stanęłam obok niego.
- Nie spodziewałam się że spotka nas coś takiego - Spojrzałam mu w oczy.
- Nie przejmuj się - Przytulił mnie,jego zapach wody kolońskiej jakby mnie uspokoił.
Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji,ale to była chwila słabości.
Pocałowałam go,on tylko odwzajemnił pocałunek,czułam jego emocje jak i jego gorące ciało. Jeden, dwa, trzy pocałunki na mojej szyi. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś kroki,gdyby nie to,to nie wiadomo co by było dalej,szybko się odsunęliśmy od siebie i spojrzeliśmy na drzwi.
- Przepraszam - Powiedziałam szybko związując włosy w kitkę.
- To ja przepraszam,nie powinno do tego dojść.
- Nikt nie może się o tym dowiedzieć - Powiedziałam trzęsącym się głosem.
- Zabiliby nas - Powiedział zakładając koszulkę.

Do pokoju wszedł Niall z Harrym,nie spodziewali się mnie tutaj,wynikało to z ich min.
- Yhm,Zayn możemy cię prosić - Powiedział Niall po krępującej ciszy.
- Zajmowałem się nią póki...
- Widać że się nią zajmowałeś - Zaśmiał się Harry.
- Nie bądź bezczelny! - Warknął Zayn.
- W porządku,nic nie mówię.
- Nancy po nią przyjdzie póki jej nie ma muszę z nią siedzieć.
- Spokojnie mogę iść do pokoju,Mery jest, więc pewnie nie spuści mnie z oka.
- W porządku - Odpowiedział.

Czułam jak pojawiają się rumieńce na moich policzkach,trochę zaczęłam żałować że dałam porwać się emocjom.Weszłam do pokoju,Mery spiorunowała mnie spojrzeniem,dała mi wykład odnośnie mojego zachowania.
W pewnym sensie nie dziwię jej się że jest wściekła,gorzej być nie mogło,ale jednak bo czekała mnie rozmowa z Ashtonem jutro o świcie.Po dwóch godzinach Nancy weszła do pokoju i odprowadziła mnie jeszcze przed zachodem słońca do ojca.
- Przepraszam - Powiedziałam po chwili.
- Nie rób tego więcej,a teraz idź - Widać było że była mocno rozczarowana.
Poszłam do ojca który zaprowadził mnie do "piwnicy" nadal nie znam nazwy tego pomieszczenia więc nazywam to piwnicą.
Przykuli moje ręce w ciężkie kajdany na luźnych łańcuchach których nie znosiłam. Czekała mnie długa nie znośna noc.Odwiedził mnie Ashton,milczał.
- Ash...
- Wyjaśnij mi...Dlaczego tam poszłaś?! - Warknął.
- Muszę nadrobić semestr - Odpowiedziałam mu nie patrząc się na niego bo to właśnie jego spojrzenia chciałam uniknąć.
- Przestań mnie kłamać!!! Cały czas mnie okłamujesz,nic dla ciebie nie znaczę i ja to wiem!!! Ale chociaż mnie nie kłam!
- Jesteś dla mnie ważny ale...To nie jest to,przykro mi.
- Nadal czujesz coś do Harrego,tak ?
- Nie mów nic o nim - Krzyknęłam,miałam dosyć łez,ale nie poddam się jak Harry.
- Boisz się prawdy?! - Podszedł do mnie.
- Wyjdź stąd.
- Nie.
- WYJDŹ!!- Krzyknęłam,boję się że gdyby nie łańcuchy,zrobiłabym mu coś.Wiem jedno,nie umiem nad sobą zapanować.

Było już ciemno,spojrzałam się na okienko,zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych wdechów. "Przygotuj się,Alex!"
Usiadłam na wilgotnej podłodze. Zaczęło się.
Wszystko działo się powoli,każda kość dawała mi się we znaki,łamały się jak kruche gałązki. Płakałam,skupiałam się na czym innym byle nie na bólu,Harry to była jedyna moja myśl,boleć i tak już bardziej nie mogło.
- Dasz radę - Usłyszałam czyiś głos,spojrzałam się w okno ale było pusto.
Ból był o wiele gorszy niż w poprzednich przemianach.
"Zapomnij o bólu,myśl o tym co lubisz lub o tych których kochasz." Przypomniały mi się jedna z rozmów z Harrym gdy był jeszcze sobą,wtedy jeszcze nic nas nie łączyło.
Wbiłam paznokcie w ziemię.Ciężko mi się oddychało,zaczęłam się dusić. Krzyki złączone z płaczem to ból dla każdego ojca który czuwa nad tobą za drzwiami.

Rano.

Obudziły mnie promienie słońca które powoli ogrzewały moje ciało,zobaczyłam że zostałam okryta kocem,z boku miałam naszykowane ubrania. Szybko nałożyłam je na siebie.
Wyszłam z tego potwornego pomieszczenia,poszłam do jadalni,nałożyłam sobie małą porcję sałatki i do tego poranna kawa,ale nie tego chciałam,zmusiłam się by to zjeść. Spojrzałam na Ashtona, nie odzywał się do mnie,wiedziałam że nic z tego nie będzie już wcześniej,a jednak zaryzykowałam i straciłam przyjaciela. Chciałam być sama więc postanowiłam wyjść z tym cholernym śniadaniem na zewnątrz,wszystko się rozwaliło.
- Jak się czujesz? - Podszedł ojciec.
- Dobrze,a ty ?- Powiedziałam nie patrząc na niego.
- Też.
- Chciałabym zobaczyć się z Lexie,tęsknię za nią,czuję że powoli wszystkich tracę.
- Czemu mówisz że jest w takim razie dobrze?
- Ok, czuję się do bani...Straciłam Harrego,wczoraj Ashtona i boję się że jeszcze stracę siostrę.
- Nie stracisz jej,dokończ to i idź do auta.
- I tak nie chcę tego jeść - Odstawiłam to i poszłam do auta.

Pojechaliśmy w daleką drogę,każdy milczał a ja nareszcie mogłam się oderwać od wszystkiego.
-Gdzie jedziemy?
- Do Londynu.
- Po co?
- Do Lexie a po co,chciałaś się z nią zobaczyć,prawda ?
- No tak,tato kochany jesteś - Łzy spłynęły mi po policzkach,jedynie jak na razie tutaj spotkała mnie jakaś przyjemna rzecz.

Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce,weszłam do wielkiego budynku,patrzyłam na pielęgniarki które przewożą pacjentów i na lekarzy którzy patrzą w jakieś kartki,ojciec poprowadził mnie na samą górę a budynek miał cztery piętra.
Sala numer "421",powoli otworzyłam drzwi,tam leżała moja mała siostrzyczka. Usiadłam obok niej, chwyciłam ją za rękę i patrzyłam na nią,ojciec wyszedł z sali.
- Cześć,Lexie - Powiedziałam łamiącym się głosem.- Tęskniłam za tobą,wow jak ci włosy odrosły.
Mówiłam do niej,miałam nadzieję że mnie słyszy,opowiedziałam jej różne historie.
Gdy nadszedł czas pożegnania,pocałowałam ją w czoło i wyszłam. Powrót był dość dziwnie cichy. Nikt nic nie mówił przez całą drogę.Wysiadłam z samochodu,Ashton siedział przy wejściu do "domu".
Podeszłam do niego,atmosfera była dość napięta.
- Hej - Usiadłam obok niego.
- Cześć - Odpowiedział.
- Możemy porozmawiać?
- O czym?- Spiorunował mnie spojrzeniem.
- O nas,przepraszam,nie chciałam cię zranić - Chwyciłam go za ramię,poczułam jak napinają mu się wszystkie mięśnie.
- To po co...
- Bo chciałam zaryzykować! ale...Nie potrafiłam i nadal nie potrafię zapomnieć o Harrym.Wybacz mi.
- Spodziewałem się tego jak już cię nie było w pokoju od kilku dni,rozumiem że tylko przyjaciele ale to tak...
- Boli? Uwierz mi...Wiem coś o tym.
- Wiesz co to znaczy jak...
- Gdy kogoś kochasz a ona ciebie odtrąca ? Uwierz mi wiem,aż za dobrze i non stop daje mi to w kość.
- Czemu nie jesteś teraz z Harrym.
- Nie jestem od kilku tygodni.Wyłączył uczucia,traktuje mnie jak...Nie istotne,ale...Nawet nie wiem kiedy to zleciało,dwa dni temu mimo że mnie podle traktował,był umierający bo go ugryzłam...Pomogłam mu,odchodziłam od zmysłów i poszłam do Alzeny, wiesz,
do Pani z różdżką i inne pierdoły,uratowała go,przeżył a ja czuwałam przy nim od czasu gryzienia do czasu pobudki czyli prawie tydzień,ale nic się nie zmieniło w jego zachowaniu.Nic. A ja go wciąż kocham,Ashton.
- Bydlak.
- Wiem,próbujemy coś zrobić nawet zastosowałam do rady Nancy żeby wspominać gdy umierał to ja siedziałam przy nim i wspominałam,wtedy coś we mnie pękło i byłam pewna że umrze nikt nie miał pomysłów aż nagle coś wymyśliłam,a on jest jaki jest a nie chcę się stosować do brutalnych metod jak na ogół inne wampiry stosują,a jednak myślę że będzie taka potrzeba.
- Czasami ból sprawia że człowiek się łamie.
- Może.Ja ostatnio nie wytrzymałam i zaatakowałam człowieka i sprawiało mi to przyjemność.
- Czasami trzeba się wyżyć,to czasem pomaga.
- Wiem,jeszcze raz cię przepraszam - Oparłam się o jego ramię.
- W porządku,rozumiem.
Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas,nie poruszaliśmy już tematu Harrego i innych wampirów,poszliśmy do pokoju,wyjęłam książki i pomógł mi nadrobić semestr.


Dla czytelników informacja i coś nowego :))

Kochani, mam nadzieję że wam się podoba to opowiadanie, ale też mam nadzieję że spodobają się też moje dwa inne :) Your aroma usunęłam, ale mam dla was coś nowego i trochę innego :D

http://www.wattpad.com/story/36422747 Our Songs, jest to opowiadanie o naszym Maliku <3 mimo że stało się to co się stało i tak nie przestanę go wspierać bo to wciąż 1/5 1D <3 <3 :')

http://www.wattpad.com/story/36405899 Accused, to już jest o Luku z 5sos <3

Liczę że wam się spodoba i będzie tak samo aktywni jak na Marked z czytaniem i tak samo z komentarzami, dziękuje wam bo bardzo motywują mnie do pracy <3 <3
Chcę wam powiedzieć, że Marked chcę podzielić na taką jakby sagę :)
Wszystko dokładnie powiem jak skończę Marked <3

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 27

~*~

Przespałam całą noc i cały dzień. Takiego snu potrzebowałam, ułożyłam włosy by w miarę wyglądały, założyłam na siebie białą koszulkę i czarne legginsy. Wyszłam na zewnątrz, rozmyślałam nad tym co się działo, udało nam się uratować Harrego, jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa,ale jego uczucia pozostały te same.
- Ładny dzisiaj wieczór, prawda?!
- Taa, chyba tak - Spojrzałam się na niego.
- Chłopaki mi wszystko powiedzieli,dziękuje.
- Nie ma problemu - Spojrzałam w jego zielone oczy.
- Po co to wszystko robiłaś?
- Co? - Przez moment nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Siedziałaś ze mną, mimo że nie chciałem i obmyślałaś plan i różne tego typu rzeczy.
- Powiedzmy że...Trzeba sobie pomagać! - Powiedziałam i odeszłam.
- Tylko tyle ?! - Zapytał.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam się na niego.
- Nie,pomogłam ci bo mi zależy na tobie,a ty...sam nie wiesz czego chcesz i mi nie ufasz,a chcę żebyś też mi zaufał- Powiedziałam wzdychając.
Nic się nie odezwał, tylko patrzył się na mnie.
- Dlaczego myślisz że ci nie ufam?
 Spojrzałam na niego,dlaczego zadał mi to pytanie?
- Znak, podejrzewasz mnie o coś...
- Ahh...Byłem pewien,że jesteś też jedną z nich,ale jesteś za słaba.
- Robiliście narady czy jestem z tych Lahey,aż zobaczyłeś mój znak...musiałeś zobaczyć by uwierzyć.
- Dziwisz się?!Mieliśmy spokój od nich...do czasu aż zjawiłaś się ty!
- Mogłeś mnie nie przemieniać!
- Mogłem,ale zrobiłem to.
- Więc,przestań mieć do mnie wieczne pretensje!
- Przygotuj się na zajęcia,muszę iść,do jutra. - Odszedł.
Stara rzeczywistość powróciła.
Naszykowałam się na zajęcia,spakowałam wszystkie książki i zeszyty. Pomyślałam że warto poprawić ten semestr,usiadłam na łóżku i wyjęłam historię,zapisywałam wszystko co było mi potrzebne. Nagle otworzyły się drzwi,spojrzałam w tamtą stronę,była to Nancy.
- Jutro pełnia.
- Co?!
- Jutro będziesz miała przemianę, musisz po lekcjach iść do...No wiesz.
- Wiem,Nancy coś jest nie tak.
- Co? - Usiadła na łóżku obok mnie.
- Mam straszne bóle brzucha,bywają nie znośne i nie przyjmuję zwierzęcej krwi,wcześnie była pełnia i nie było przemiany.
- Jak to możliwe ?!
- Nie wiem, postanowiłam ci o tym powiedzieć.
- Spróbuje się czegoś dowiedzieć.
- Jasne,dziękuje - Chwyciłam ją za rękę.
- Nie ma problemu,pamiętasz o tym balu?
- Nie był w końcu zorganizowany.
- Będzie,Harry do nas wrócił może nie jego zachowanie,ale powiedzmy że wrócił i ty możesz z nami być.
- Kiedy będzie ?
- Za tydzień.
- Przyjdę - Posłałam jej lekki uśmiech.
- Muszę iść.
- W porządku.
- Do zobaczenia - Wyszła i zamknęła drzwi.
Wyszłam na balkon,wpatrywałam się w niebo i rozmyślałam nad przeszłością.Wspomnienie gdy się tutaj zjawił gdy napisałam ten liścik,gdy zjawił się żeby mnie przeprosić,zapach jego perfum,smak jego ust.Wszystko wróciło.Otarłam łzę i patrzyłam co się dzieję,ale tak naprawdę nic się nie działo, wsłuchałam się w szum wiatru.Mery wiecznie przebywała na zajęciach,szkoda że akurat wieczorami.
- Witaj - Usłyszałam znajomy głos.
- Prof.Zayn,co tutaj Pana sprowadza ?
- Bez "Profesor",ok ?! Przyszedłem do ciebie nie jako wykładowca.
- Ok,dlaczego nie zapukałeś ?
- Yhm,jesteśmy na balkonie.
- No tak,ok to co cię tutaj sprowadza ?
- Chciałem cię przeprosić.
- Po co,jutro Rada się dowie i po mnie,jakoś się z tym pogodziłam że to będzie mój sąd.
- Postanowiliśmy z resztą że nikt się nie dowie,uratowałaś Harrego.
- Tylko dlatego?! A co jakby się nie udało?! Wsypalibyście mnie?!
- Nie,byłaś normalna i nie dawałaś po sobie poznać,broniłaś się jak tylko mogłaś,trzeba dopilnować by nikt się nie dowiedział,to nasz sekret.
- Dziękuje,dlaczego teraz to dostrzegacie ?!
- Nie wiem - Powiedział ze skruchą w głosie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi że to Harry mnie przemienił,byłeś przy tym.
- Skąd...Skąd to wiesz ?- Spojrzał na mnie zdziwiony lub bardziej wystraszony.
- Harry się przyznał gdy był umierający,ale jeszcze trochę rozmowny,gdy Alzena prowadziła to całe zaklęcie,jak to dziwnie brzmi...Kazała nam połączyć dłonie,które były umazane krwią bo jak wiesz musieliśmy jej dać krew. Widziałam to.
- Co?! - Zmarszczył brwi.
- Przemianę,całe to zdarzenie.
- No tak...My nic nikomu nie powiemy o tobie,ale ty nie powiesz nic o nas.
- W porządku,tak możemy się umówić.
Panowała minuta ciszy,każdy był zatopiony w swoich myślach.
- Jakie to wszystko jest dziwne,wiedźmy,zaklęcia,hybrydy,wilki i wampiry,myślałam że przywykłam do tego dziwnego świata,ale jednak nie do końca.Jakie w życiu bywają dziwne rzeczy.
- To prawda to jest jak w jakiejś książce,filmie czy w innych pierdołach,a teraz wybacz muszę iść.
- Już?
- Obowiązki nauczyciela.
- Jak się czuje Harry,oprócz tego że jest znowu...taki jaki jest?
- Dobrze, tylko podreperować jego myślenie i tego typu rzeczy i będzie już świetnie.
- No tak.
- Do zobaczenia na zajęciach,Alex.
- Do zobaczenia.

Weszłam do pokoju,wyjęłam książkę od techniki polowania,pierwsza lekcja "Łowiectwo". Trzeba się czegoś nauczyć.Po paru godzinach poczułam zmęczenie,chciałam położyć się spać,do czasu gdy usłyszałam jakieś kłótnie na korytarzu.
Wyszłam z pokoju,zobaczyłam ojca który kłócił się z Nancy.
- Tata?
- Alex!Co ty tutaj robisz?
- Jestem tutaj od dłuższego czasu,muszę nadrobić semestr i takie tam.
- Ale...Wcześniej...
- Wędrowniczka ze mnie tato,nadrobię semestr i wrócę. - Przytuliłam go.
- Obiecujesz?
Nie odpowiedziałam,sama nie wiem czy wrócę.
- Będziemy mieć tutaj teren pod obserwacją !
- Ale...- Mówiła Nancy.
- W porządku,tylko nikt nie ma prawa tutaj nikogo atakować,pamiętaj że to ich teren.
- W porządku - Powiedział.
- Mam tutaj dużo do nadrobienia.
- Tam też!
- Tam nie chodziłam do szkoły.
- No tak, Ashton cię szuka i się wścieka.
- Ashton...No tak...Porozmawiam z nim,jak się przygotuję,przekaż mu.
- Pewnie,trzymaj się - Pocałował mnie w czoło.

Nancy patrzyła na mnie zdziwiona,opowiedziałam jej całą historię w moim pokoju.
- Widziałam się też z mamą.
- To cudownie,jak było?
- Gdy ją zobaczyłam...Uświadomiłam sobie jak mi jej cholernie brakowało ale...
- Ale?
- Moja młodsza siostra, Lexie, jest w śpiączce i nawet nie mam jak się skontaktować ani nic.
- To straszne,od kiedy tam leży ?
- Od dłuższego czasu.
- Coś wymyślimy - Uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Pewnie.
- Kochana jesteś - Przytuliłam ją.

Nancy wyszła z pokoju,poszłam do łazienki i umyłam zęby,przebrałam się i położyłam się do łóżka, patrzyłam się cały czas na balkon,miałam wrażenie że ktoś tam stoi ale nie chciałam już świrować, uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam się na drugi bok.Zasnęłam.

Obudziłam się dość wcześnie,ubrałam się i uczesałam,wzięłam torbę i wyszłam do stołówki, jeszcze nigdy nie czułam takiego głodu,było pusto więc pozwoliłam sobie na więcej niż dwie torebki. Poczułam przypływ nowej energii,byłam opanowana,nareszcie coś uspokoiło moje pragnienia. Poszłam na lekcję z Prof.Harrym.
Ostatnio lekcje organizował na zewnątrz,głosił swoją teorię,Beatris i jej koleżanki na początku rzuciły się na niego.
Ja oparłam się o mur szkoły i czekałam aż zacznie się lekcja.
- Idziemy na wzgórze!- Zarządził.
Nic się nie odzywałam,chciałam iść w samotności.
Po dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce,wszyscy usiedli na trawie i go słuchali,ja patrzyłam się na otoczenie,ale mimo wszystko wiedziałam co mówi.
- Alex?
- Słucham? - Spojrzałam się na niego,na całym ciele przeszły mnie dreszcze.
- Możesz nam zademonstrować jaki dać chwyt gdy wilk cię zaatakuje ?
- Dlaczego ja?
- Bo cię proszę.
- No tak dzisiaj lekcja samoobrony.- wstałam z miejsca i stanęłam obok Harrego i przez moment spojrzałam mu w oczy.
Spojrzałam się na resztę dziewczyn które czekały,aż coś powiem złego lub zrobię z siebie idiotkę, myślę że bardziej to drugie.
- Ok, jak wiemy wilki to są stworzenia nie obliczalne,czasami ciężko jest spodziewać jakiegokolwiek ruchu z ich strony,więc trzeba uważać.
Prof. Harry odwrócił się do mnie plecami więc postanowiłam wykorzystać tą sytuację na "demonstrację".
Rzuciłam się na niego,moje paznokcie wbiły się w jego szyję tak mocno że zaczęła lecieć mu krew, nogi miałam zaczepione na krzyż przy jego biodrach.
- Nie odwracaj się do wilka tyłem,rozszarpię cię na miejscu...Są to stworzenia o wiele większe od nas.
Był zaskoczony tym co zrobiłam,nie spodziewał się takiego ruchu z moje strony.
- My mamy doskonały słuch,usłyszymy wszystko z oddali nawet wielu kilometrów. Świetnie. Oni mają świetny węch,niestety łatwo jest im nam nas wytropić,tego Prof. Harry nam nie powiedział.
- Przepraszam że ci przerwę ale...Skąd ty tyle wiesz o wilkach ?! - Zapytał.
Cholera,co robić ? Panikowałam.
- Dużo czytam w wolnej chwili,a przy okazji...Przygody były, prawda ?
- Yhm,no tak.
- No więc właśnie,wilki mają słabe punkty a jakie, tego do końca nie wiemy - Skłamałam, mówiąc wszystko dokładnie wiedzieliby że coś jest nie tak
- Ale jedno miejsce znam i to jest to miejsce,odwróciłam Harrego i pokazałam im żebra, jest wiele metod by...- Opuściłam rękę,ocierając jego dłoń.
- Dziękujemy już, Alex.
- Szkoda, zapowiadało się nawet fajnie - Posłałam mu lekki uśmiech i usiadłam na miejsce.
Zaczął prowadzić swoją teorię.

Po zajęciach udałam się do swojego pokoju,dostaliśmy do zrobienia długie wypracowanie na historię "Wojna Secesyjna, naprawdę Louis, kocham cię!"
Otworzyłam swojego laptopa i podręcznik.
- Co robisz ? - Zapytała Mery wchodząc do pokoju.
- Wypracowanie na historię "Wojna Secesyjna"
- Ou, to kiepsko, mogę ci pomóc jeżeli chcesz.
- Pewnie,ale masz też swoje rzeczy do zrobienia.
- Daj spokój,ja zrobię to w pięć minut- Zaśmiała się i rzuciła torbę na podłogę - Pokaż mi to - Usiadła obok mnie na łóżku.
Przeglądałyśmy wszystkie stronki i podręcznik, nie byłam zbytnio zadowolona z tych długich i nudnych informacji.
- Zabieraj zeszyt i długopis. - Podniosła się.
- Co? Po co?
- Idziemy do biblioteki,znajdziesz tam wszystko i można powyciągać coś z każdej książki ciekawego.
- W porządku,dlaczego nie ?

Zabrałam torebkę i poszłyśmy do biblioteki,minęłyśmy Beatris która nie mogła się powstrzymać od kolejnego zbędnego komentarza,udało mi się nie zareagować, pierwszy raz.
Weszłyśmy do wielkiej biblioteki i od razu poszłyśmy szukać jakiś książek.
- Masz coś? - Zapytałam
- Nie,a ty ?
- Też nic.
Po chwili, podszedł do nas Profesor Styles,czy on zawsze musi być w tym samym pomieszczeniu?
- Czego szukacie?
- Książka o Wojnie Secesyjnej - Odpowiedziała Mery
- Na historię,zaraz wam ją znajdę.

Byłam zaskoczona,od kiedy on jest taki hmm miły? Od dłuższego czasu go takiego nie widziałam.
Spojrzałam się na Mery,widziała po mojej minie że jest coś nie tak.
- Wszystko ok?
- Tak,pewnie że tak - Zmusiłam się na lekki uśmiech.
Po chwili podszedł do nas Harry z książkami.
- Tutaj są trzy książki na ten temat.
- Dziękuje - Powiedziałam po chwili.
- Ty szukałaś tych książek ?
- Tak, Prof.Louis nam zadał wypracowanie.
- Powodzenia - Szybko odpowiedział i wyszedł.

Wzięłyśmy książki i wróciłyśmy do pokoju. Odłożyłyśmy wszystko i wyszłyśmy na balkon.
- Coś się stało w bibliotece ?
- Nie,mówiłam że wszystko jest ok
- Nie widać,gdy pojawia się Harry to robisz się taka...zamknięta,nie wiem jak to określić.
- Miałam z nim lekkie problemy,siedziałam z nim gdy umierał i...Pomogłam mu a on...
- Rozumiem,niezręcznie się teraz czujesz.
- Tak,tylko nie mów nic nikomu.
- Pewnie - Uśmiechnęła się.
- Dzisiaj w nocy mnie nie będzie jak i przez kilka dni.
- Znowu masz te swoje sprawy?! - Zapytała już z pretensją w głosie.
- Tak,dokładnie.
- Mam zajęcia,jakoś dam radę.
- Cieszę się - Chwyciłam ją za rękę.- Nie wiem jak ty,ale ja jestem cholernie głodna.
- Hmm...Też zgłodniałam,idziemy na stołówkę?
- Mam lepszy pomysł - Wstałam i się uśmiechnęłam.
- Jaki?- Spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Polowanie,nie na zwierzę - Puściłam jej oczko.
Mery nie zgodziła się na to,ale ja poszłam.Teraz poczułam prawdziwe życie.Ciepła krew z gorącego ciała,to coś czego pragnęłam od dłuższego czasu.